SE Xperia Pro – wrażenia z użytkowania jedynego słusznego smartfona.

Jak już wspominałem przy „Pożegnaniu z Jabłkiem” zamierzałem się pozbyć swojego podstarzałego telefonu, aby w końcu stać się posiadaczem smartfona.
Urządzenie moich marzeń musiało posiadać następujące cechy:

1. nie być od Apple
2. być w miarę tanie
3. posiadać fizyczną klawiaturę QWERTY

Jak widać, tym ostatnim drastycznie sobie zawęziłem pole do popisu, ale cóż – komfort korzystania mi się należy, jako że nie umiem posługiwać się ekranem dotykowym (czego przez dwa lata zdążył nauczyć mnie iPod).
W tym momencie ilość dostępnych urządzeń zmalała do trzech.
Na oku miałem HTC 7 PRO, Motorolę Milestone 2 oraz Sony Ericssona Xperię Pro.
Pierwszy odpadł nie ze względu na Windowsa, tylko wbudowane 8 GB pamięci zewnętrznej, bez możliwości rozszerzenia za pomocą karty SD. Przemęczyłem się wystarczającą ilość czasu z 8 GB w iPodzie więc podziękowałem.
Motorola Milestone 2 przez długi czas była moim faworytem, głównie ze względu na prostą i solidną stylistykę.
Odpadła jednak ze względu na przestarzałe już komponenty oraz brak firmowych aktualizacji do nowszej wersji Androida.
Zwycięzca może być więc tylko jeden.
Po długich rozmyślaniach, zdecydowałem się w końcu na dodanie Xperii „do koszyka”.


„Cegła”

Oto jest, prezentujący się w swojej całej okazałości.
Już na samym początku, po wzięciu do ręki i próbach ściągnięcia tylnej klapki, w celu włożenia baterii, daje się poczuć nie najlepsza jakość wykonania.
Telefon prezentuje się tandetnie (szczególnie wersja czerwona), skrzypi i palcuje na każdym elemencie.
Po wysunięciu klawiatury, konstrukcja wygląda o wiele lepiej – nic się już nie chybocze, ani nie sprawia wrażenia jakby miało się zaraz połamać.
Do koszmarnej obudowy dochodzą jeszcze dwie, wg. mnie porażki konstrukcyjne.
Po pierwsze: umiejscowienie wejścia USB na górze urządzenia – zapomnijcie o stacjach dokujących – oraz wejście jack z boku, dzięki czemu wkładając telefon z podłączonymi słuchawkami do kieszeni, musimy narażać końcówkę kabla na ciągłe wyginanie – chyba nie muszę pisać o tym, jak dobrze wpływa to na żywotność słuchawek…

„Za dużo wszystkiego”
Czas uruchomić ten dosyć gruby klocek! Po ekranach powitalnych i innych podobnych kreatorach konfiguracji przychodzi moment szoku i zagubienia, którego tak bardzo się obawiałem.
Z drugiej jednak strony, nie spodziewałem się, że Android (tutaj w wersji 4.0.4.) okaże się tak rozbudowany.
Na głównych ekranach możemy zamieszczać skróty do aplikacji i przeróżne widżety.
Gdy wejdziemy do menu, zostajemy zasypani wieloma (niepotrzebnymi) aplikacjami, z czego wciąż nie wiem, do czego wiele z nich służy – mogę się za to pochwalić niezwykle przydatnymi, dwoma przeglądarkami zdjęć !
Żeby nie było. Na tym telefonie nie utworzysz notatki, dopóki nie ściągniesz odpowiedniej aplikacji z Google Play. Skończyły się te czasy, gdzie podstawowe funkcje telefonu były już w środku…
Ale o aplikacjach za chwilę.
Muszę przyznać, że cały interfejs chodzi w miarę schludnie – Android z nakładką Timescape od Sony dobrze sobie radzi, mimo wszystko przy usuwaniu tajemniczych programów działających w tle, trzeba się namęczyć.
Gdy komuś nie spodoba się ogólny wygląd interfejsu, bądź poszukuje wrażeń, przygotowano dla niego „Launchery”, czyli aplikacje pozwalające odmienić wygląd telefonu pod każdym względem.
Oprócz tego, łatwiej zarządza się w ten sposób wieloma aplikacjami. Ach, jeżeli nie masz launchera, to aby przełączać się pomiędzy aplikacjami… potrzebujesz odpowiedniej aplikacji! Czyż to nie piękne?

„Potwierdzam oddanie swojej duszy Google”
Bardzo długo opierałem się przed tym, aby stworzyć konto Google – oczywiście posiadanie takiego daje dostęp do wielu przydatnych funkcji (takich jak spersonalizowane reklamy), bądźcie jednak gotowi na „permanentną inwigilację” w celach „poprawienia usług”. No ale co ja tam o tym wiem…
Zresztą nie ma opcji, aby to ominąć, bo bez konta, nie wejdziemy nawet do sklepu z aplikacjami, a ten ma wiele do zaoferowania.
Zaczynając od kolorowych gierek, poprzez różne utensylia jak bardzo ważne notatki, na książkach i filmach kończąc (te ostatnie niedostępne w Polsce, aczkolwiek wraz ze zmianą lokalizacji pojawiły się u mnie znikąd) – każdy znajdzie coś dla siebie.
Jednocześnie szkoda, że w Europie brak gift-cardów pozwalających na zakupy – pozostaje więc tylko karta kredytowa, lub „darmoszki”.

„Nie tylko rozmowy i sms’y. Już nie”
Pod względem multimediów telefon sprawuje się w porządku: filmy działają, a wysoka jakość ekranu wraz z odpowiednio dużymi kątami widzenia sprawia, że prezentują się dobrze.
Defaultowy odtwarzacz muzyki jest ubogi i ograniczony, jednak pod względem jakości dźwięku sprawuje się nieźle.
Aparat ze swoimi 8MP potrafi zrobić ładne zdjęcia i w miarę szybko je obrobić, jeśli zajdzie taka potrzeba. Kamera potrafi kręcić filmy w HD.
Ze względu na obecność procesora 1GHz i 512 MB RAMu, telefon jest w stanie odpalić większość gier (nawet tych bardziej wymagających) z dobrym wynikiem – jak na razie spotkałem się tylko z jedną produkcją, która sprawiała problemy, wysypując się co chwilę.
Przeglądanie internetu (pod warunkiem zainstalowanego Chrome’a – wow, czyli teraz mam dwie galerie zdjęć i dwie przeglądarki!) odbywa się wyjątkowo płynnie, a nawigowanie fizyczną klawiaturą, to czysta przyjemność.
Równie przyjemne (a nawet jeszcze bardziej) jest pisanie wiadomości – klawisze na fizycznej klawiaturze są lekko wypukłe, mają idealne odstępy od siebie i można rzec, że palce wręcz po nich „suną”.
Na ten moment nie ma wg mnie lepszej metody pisania na telefonie.


„Jeśli myślisz, że jest dobrze… i tak coś się popsuje”

Podsumowując: po dłuższym użytkowaniu urządzenie wciąż mnie zaskakuje – pozytywnie jak i negatywnie.
Gdy przywyknie się już do jakości wykonania (ta zgrabna, czarna Motorola wciąż śni mi się po nocach, argh!), minie okres „przytłoczenia” systemem i ogarnie się wszystkie funkcje, telefon sprawuje się wyśmienicie (czego chyba po tonie tekstu na górze nie można wywnioskować).
Ogólnie rzecz biorąc, chciałem czegoś co sprawi, że będę mógł się pozbyć i iPoda i starego telefonu, tak też się stało, dzięki czemu rzeczy, które robiłem na obu tych urządzeniach, robię teraz na jednym – tak wiem, czary!
Polecam wszystkim tym, którzy nienawidzą Touchscreenów i zawsze muszą mieć coś pod palcami. Rawr.

Posted on 19/09/2012, in Wrażenia and tagged , , , , , . Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.

Dodaj komentarz